- przez admin

Szumnie zapowiadane przez zastępcę burmistrza Radosława Szpota i finansowane z gminnego budżetu „Goślińskie korki” okazały się niepowodzeniem. Co więcej, przedsięwzięcie może mieć drugie dno, bo w prostej z pozoru sprawie gmina usilnie odmawia udostępnienia jakichkolwiek dokumentów.
Przypomnijmy, wiosną zeszłego roku zastępca burmistrza zapowiedział przeprowadzenie cyklu korepetycji. Miały one, skądinąd, słuszny cel: zapewnić edukacyjne wsparcie uczniom, którzy z powodu pandemii i zdalnego nauczania musieli nadrobić szkolne zaległości. Sposób realizacji tego celu budził jednak poważne wątpliwości, bowiem zadanie powierzono zewnętrznemu Instytutowi Rozwoju Aktywności, przekazując mu z naszego budżetu kwotę 24 990 zł.
BYŁO TO O TYLE ZASKAKUJĄCE, ŻE:
- Gmina jako organ prowadzący dla czerech gminnych szkół posiada wszelkie zasoby, żeby korepetycje przeprowadzić we własnym zakresie, finansując odpowiednią formę zajęć fakultatywnych czy wyrównawczych.
- To nauczyciele na co dzień pracujący z uczniami najlepiej wiedzą, jakie są ich zaległości oraz jakiej wiedzy i umiejętności im brakuje. Dodatkowe lekcje prowadzone przez nich byłyby dzięki temu dużo skuteczniejsze.
- Zlecenie korepetycji „na zewnątrz” było swoistym votum nieufności wobec gminnych nauczycieli, tak jakby byli oni nie dość kompetentni, by podołać realizacji „Goślińskich korków”.
- Podmiot prowadzący korepetycje okazał się nie do końca zewnętrzny. Jego prezesem był (a według dokumentów KRS jest do dzisiaj) Damian Dubina, pracownik urzędu gminy, a prywatnie – kolega Radosława Szpota; następnie obowiązki prezesa przejęła małżonka pana Dubiny.
CO UKRYWA URZĄD?
Od kwietnia ubiegłego roku wraz z radną Justyną Radomską zadałyśmy urzędowi gminy i jego szefostwu szereg pytań o „Goślińskie korki”. Pytałyśmy na posiedzeniach rady miejskiej oraz wysyłałyśmy pytania w trybie dostępu do informacji publicznej. Chciałyśmy otrzymać dane dotyczące finansów i dowiedzieć się, w jakiej skali projekt udało się zrealizować. Jedyne konkrety, jakie zdołałyśmy uzyskać pokazują tylko, że kosztujące prawie 25 tys. zł przedsięwzięcie okazało się klapą. Było tak nietrafione, słabo wypromowane albo nieudolnie zrealizowane, że według danych Instytutu zrealizowano 120 godzin zajęć, a według urzędu – zaledwie 31 z założonych 330!
ILE TO KOSZTOWAŁO?
Ile za to zapłaciła nasza gmina? W kwestii rozliczeń urząd z uporem godnym lepszej sprawy odmawiał udzielenia informacji. W kuriozalny sposób tłumaczył, że to sprawa nieistotna z punktu widzenia interesu publicznego, a gdy te argumenty zmiażdżyło Samorządowe Kolegium Odwoławcze – skierował sprawę do sądu, angażując swojego prawnika i narażając się na koszty. Gdyby sprawa była jasna, transparentna i rozliczona w przyzwoity sposób, z pewnością wszyscy już dawno znalibyśmy koszty „Goślińskich korków”. No bo co tu kryć? Tymczasem cały czas nie wiemy, jaki był faktyczny koszt przeprowadzenia 31 (a może 120?) godzin korepetycji, ile gmina zapłaciła Instytutowi Rozwoju Aktywności oraz czy, kiedy i jaką kwotę owa fundacja mogła później zwrócić do budżetu gminy.
Z pewnością cykl korepetycji z matematyki oraz etyki przydałby się firmującemu przedsięwzięcie zastępcy burmistrza Radosławowi Szpotowi oraz Damianowi i Sandrze Dubinom stojącym na czele fundacji.